Od kilku już dni supermarkety prześcigają się w promocjach na mąkę i patelnie.
Przyszedł czas naleśników czyli "La Chandeleur"!
Święto to z pochodzenia pogańskie, chrystianizowane w 472 roku obchodzi się 40 dni po Bożym Narodzeniu.
Nazwa tego niezwykłego dnia wywodzi się od świecy (chandelle), bo światło gra w nim główną rolę.
Jest to moment, w którym dni wydłużaja się pozwalając na rozpoczęcie siewów zbóż.
Niegdyś 2-ego lutego odbywała się procesja, w czasie której wierni nieśli świece.
Do dnia dzisiejszego pozostały jedynie naleśniki.
Dlaczego naleśniki? Ich kolor i kształt przypomnają świecę/słońce!
Ja też (dopingowana przez Mruczkę i Mruczozaura) postanowiłam ulec tradycji i nasmażyć naleśników!
Moja wersja (alternatywna mimo wszystko: mąka z tapioki, mleko kokosowe) została zaaprobowana przez domowych smakoszy.
Przesąd każe podrzucać naleśnika trzymając w ręku złotą monetę. Jeżeli naleśnik wyląduje z gracją na patelni oznacza to dobrobyt na najbliższy rok.
Słońce w Chandeleur oznacza długą zimę!
Miłego weekendu!
Technikę smażenia doskonałych naleśników można podpatrzeć na ulicach Angers.